czwartek, 19 stycznia 2012

Chwalę;)

Powody są trzy: aukcja, plecionka i candy, więc:

AUKCJA WOŚP: moja aukcja, o której pisałam w poprzednim poście odniosła sukces, przysporzyła niemało pieniędzy WOŚP, a mi radości;) Dziękuję osobie, które okazała ogromne serce i wylicytowała wisior za niebagatelną kwotę, a także pozostałym osobom, które wzięły udział w licytacji i podgrzewały ją;) I dziękuję mojej SIOSTRZE, która przeprowadziła wspierającą akcję marketingową - DZIĘKUJĘ!

PLECIONKA: jeden z moich ulubionych wzorów, który próbowałam już parę razy zrobić, i pomimo, że nie jest skomplikowany, nie wychodził tak, żebym była zadowolona. Aż w końcu jest! Deczko zmieniony w stosunku do oryginału, ale wreszcie plecionka trzyma się jak trzeba. Kolczyki-wianki z kuleczek awenturynu (4 mm), srebrnych kuleczek i koralików TOHO, średnica plecionki 3 cm. Proszę bardzo:




Tego zdjęcia właściwie nie powinno tu być, bo jako dokumentacja kolczyków nie kwalifikuje się, ale podoba mi się jako grafika i nie mogłam się oprzeć, żeby go nie zamieścić;))

CANDY: miałam szczęście wygrać candy u Romy z Dobre na spleen. Kilka dni temu dotarła do mnie przesyłka. Przesyłka bardzo hojna, pełna śliczności. Dziękuję Ci, Romo, sprawiłaś mi duuużą przyjemność;) A oto zawartość przesyłki, zobaczcie:

Piękna, bogata zawartość przesyłki w całości;)

I w szczegółach: główna nagroda, miało być coś pasującego do różu lub szarości. Pasuje świetnie do obu;)

Koronkowe zawieszki/serweteczki, mam taką całoroczną dekorację w oknie, kolekcja się powiększy;) Zawieszek było więcej, ale kilka zdążyło uciec zanim zrobiłam zdjęcie;)

Filcowa brocha - podoba mi się ten sposób modelowania filcu i już od jakiegoś czasu przymierzałam się do zakupu czegoś w tym stylu, a tu proszę, samo przyleciało;)
I jest jeszcze książka Beaty Pawlikowskiej pt. Blondynka u szamana. Chętnie przeczytam, bo wcześniej czytałam książki Cejrowskiego traktujące o Ameryce Południowej. Jeszcze nie sprawdziłam, czy książki obojga autorów dotyczą tego samego obszaru, mam nadzieję, że tak, bo lubię słuchać/czytać relacje różnych osób z tych samych wypraw, z tych samych miejsc. Zawsze okazuje się, że to były różne miejsca i zupełnie inne wyprawy, bo każdy zapamiętał inaczej. Nasze domowe relacje też często tak brzmią - każde z nas zapamiętało inaczej i co innego;) Dobrze, gdy wspomnienia się uzupełniają, gorzej, gdy są sprzeczne i nie ma chętnych do ustąpienia;))